Коротко для тих, кому ліньки скористатися перекладачем: етнічні поляки яких вивезли з Донбасу за сприяння Республіки Польща, організували при православній церкві на Празі у Варшаві допомогу російським терористам та тим хто їм співчуває. Фактично, на Празі у Варшаві існує один з центрів фінансування тероризму в Україні, при мовчанні українського посольства і польської влади
W październiku 2015 roku pod prawosławną cerkwią na warszawskiej Woli rozdawano ulotki z zachętą przyłączenia się do akcji pomocy cywilom w Donbasie. Organizatorem zbiórki było Bractwo św. Cyryla i Metodego, stowarzyszenie działające przy Polskim Prawosławnym Kościele Autokefalicznym. Na ulotce można było przeczytać, iż pomoc ma trafić do Doniecka i Ługańska, czyli na tereny objęte „wojną domową”. To stwierdzenie właściwie wystarczyło, byśmy zrozumieli, z kim mamy do czynienia, acz wyrażenie „wojna domowa” jest powielaniem rosyjskiej propagandy, wedle której na Ukrainie nie ma rosyjskich żołnierzy.
Jedną z uczestniczek zbiórki była Maria Erdman wice-prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Polonia w Doniecku, córka znanej ze swojego poparcia dla separatyzmu szefowej tegoż towarzystwa Ireny Erdman. Maria Erdman została sprowadzona do Polski rok temu w ramach tzw. ewakuacji Polaków z Donbasu i jest żywą ilustracją tego, jak mało selektywnie dobrano grupę tych uchodźców. Druga osoba na zdjęciu ze zbiórki w Warszawie to niejaki Jewgenij Tkacziow [https://goo.gl/AX9ngk].
Zbiórką kierowała Lilia Moszeczkowa [https://goo.gl/6RNIve + https://goo.gl/95NT8O], urodzona w Doniecku rosyjskojęzyczna obywatelka Polski, działaczka partii KorWin w Warszawie. Moszeczkowa stała się aktywna na początku konfliktu na Ukrainie. Można ją było zobaczyć 17 grudnia 2014 roku pod Sejmem w roli statystki podczas demonstracji przeciwko wizycie prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki [https://goo.gl/Lr9VQu], organizowanej przez Obóz Wielkiej Polski i „Pokolenia Kresowe”, z udziałem Mateusza Piskorskiego, który dopiero miał założyć „Zmianę”.
Moszeczkową zabłysnęła też w czasie podróży Korwina-Mikke na Krym, gdzie oboje spotkali się z tamtejszymi władzami okupacyjnymi [https://goo.gl/WioCDX]. Polski MSZ uznał wyjazd Korwina na Krym bez uzyskania na to właściwej zgody władz ukraińskich za wysoce nieodpowiedzialny, komentując, że „Rzeczpospolita Polska wraz z całą Unią Europejską i znaczącą częścią wspólnoty międzynarodowej nie uznają rosyjskiej aneksji Krymu oraz zdecydowanie odcinają się od wszelkich działań i wypowiedzi noszących znamiona legitymacji aktów łamania prawa międzynarodowego i integralności terytorialnej Ukrainy przez Federację Rosyjską” [https://goo.gl/w5VqaG].
Na Krymie Moszeczkowa oświadczyła, że Polska ma terytorialne pretensje do Ukrainy i gotowa jest walczyć o to, co jej się zgodnie z prawem należy. O tej wypowiedzi Moszeczkowej poinformowała między innymi rosyjska agencja informacyjna Novorossia, która przedstawiła Moszeczkową jak polskiego polityka, członka partii KorWin [http://goo.gl/nCr7RY]. Co ciekawe nieco ponad miesiąc wcześniej Korwin w wywiadzie dla TVN24 palnął zgoła odwrotny tekst, a mianowicie, że to Ukraina ma terytorialne pretensje wobec Polski. Jak widać świetnie się uzupełniają śpiewając na dwa głosy [http://goo.gl/2qdSPZ].
Transport do Donbasu wyruszył 28 grudnia. Jak dowiedzieliśmy się z wywiadu, który Moszeczkowa udzieliła dla rosyjskiego audiowizualnego blogerskiego projektu UA.online.TV ciężarówka z pomocą miała jechać przez Rosję, by ominąć „kijowską juntę”. W tym samym wywiadzie Moszeczkowa ze wzruszeniem opowiedziała, jak „prości ludzie, Polacy, zawsze gotowi są nieść pomoc braciom-Słowianom”. Nie omieszkała wspomnieć, że polskie media nie pokazują prawdy, bo w rzeczywistości Polacy popierają Donbas, a nie Kijów [https://goo.gl/FrPavb].
Po 10 dniach „biały konwój” z Polski dojechał do Ługańska, o czym dowiedzieliśmy się ze strony „dziennikarza” Dawida Hudźca [http://goo.gl/9a773V]. Dobrą nowinę obwieściło również Bractwo św. Cyryla i Metodego. Było to dla nas pewnym zaskoczeniem, bo z dobrze poinformowanych źródeł dowiedzieliśmy się, że Bractwo nieco przestraszyło się wypowiedzi Moszeczkowej i chciało się od niej odciąć, jakoby wcześniej nie wiedziało, z kim ma do czynienia. Dość dziwacznie to brzmi, tym bardziej, że Moszeczkowa dostała od Bractwa pełnomocnictwo na piśmie, w którym pod datą 4 września jest napisane, iż ma prawo do przeprowadzenia zbiórki darów w ich imieniu oraz że Bractwo użycza swojego konta do przeprowadzenia zbiórki pieniężnej. Jednak zdrowy rozum podpowiada, że nie udziela się pełnomocnictwa komuś, kogo się nie zna.
Tak czy inaczej transport pomocy dla „emerytów, kobiet i dzieci” dotarł. Zdziwiła nas jednak jego zawartość, bowiem w liście przewozowym widać, że 1/3 wartości całego towaru stanowią jednorazowe nitrylowe i lateksowe rękawiczki chirurgiczne. Łącznie 600 kilo, czyli ponad 265 tysięcy sztuk. Nie trzeba długo się zastanawiać nad tym, komu w warunkach wojny potrzebna jest taka ilość rękawiczek chirurgicznych. Niemniej w myśl przysłowia „jak kraść, to miliony. Jak kłamać, to na całego” kilka dni temu Moszeczkowa udzieliła wywiadu dla bułgarskiej telewizji, w którym zapewniła, że wśród dostarczonych 22 palet tylko na 2 była odzież, a na pozostałych paletach przewieziono jedzenie i nieco środków czystości [https://goo.gl/7LUlGC].
Wiemy, że Bractwo św. Cyryla i Metodego szykuje kolejny transport. Ciekawi jesteśmy, co uda im się pod pozorem pomocy cywilom przemycić kolejnym razem.