W ciągu ostatnich trzech lat mam do czynienia z legalizacją pobytu cudzoziemców w Polsce, więc prawie codziennie odwiedzam strony internetowe urzędu ds. cudzoziemców, wojewódzkich WSC, urzędów pracy, czy dzielnic. Prawie codziennie mam do czynienia z polskimi służbami, które działają w tym zakresie. Z tego poziomu wiedzy mogę twierdzić, że system państwowy działa tak, żeby jak najmniej polskich przedsiębiorstw chciało zatrudnić cudzoziemca legalnie. Procedury legalizacji teraz odstraszają od tego żeby pracownicy lub pracodawcy zajmowali się tym samodzielnie. Placą prawnikom niwoobrażalne kwoty za sprawy które mogą załatwić samodzielnie kiedy by nie odstraszające działania urzędników Spróbuje po kolei udowodnić tą opinie.
Nie jest tajemnicą, iż polska gospodarka teraz pilnie potrzebuje siły roboczej do najprostszych i najtańszych prac. Na przykład ciągle są poszukiwani pracownicy na stanowisko magazyniera, a kiedy pracodawca już zgłasza do urzędu pracy ofertę pracy na 99 osób, urząd pracy kieruje jednego lub dwóch kandydatów. Resztę pracodawca musi znaleźć sam. Problem polega na tym, iż taka praca jest dorywcza, sezonowa, bardzo zależy od zleceń. Są zlecenia – jest praca. Nie ma zleceń – nie ma pracy. Jeśli chcemy na magazynie zatrudnić 300 osób na stałe na podstawie umowy o pracę, to w trakcie przestoju, kiedy nie ma zleceń firma po prostu zbankrutuje. Pracodawcy nie mają więc innego wyjścia, niż zatrudniać na umowie zlecenie nie bezpośrednio u siebie ale przez pośrednika. Kto pójdzie na umowę zlecenie za 15 złotych brutto na magazyn? Z mojego doświadczenia ze zgłaszaniem ofert pracy do różnych urzędów na terenie Warszawy i w okolicach chętnych pośród obywateli Polski nie ma. A praca jest. Co robić? Pracodawca szuka cudzoziemców. Potrzebuje dużo i na już. A cudzoziemiec do legalnego zatrudnienia potrzebuje zezwolenia. Obecnie dla 6 krajów można zarejestrować w urzędzie pracy oświadczenie o powierzeniu wykonywania pracy. Codziennie tylko do samego Urzędu Pracy w Warszawie wpływa takich wniosków ok. 600, wcześniej ta liczba wahała się ok. 400. Dla pracowników z innych krajów wymagane jest rejestrowanie zezwoleń u Wojewody. Tutaj zaczynają się kolejne problemy. System zapisu na złożenie wniosków od lat jest skomplikowany dla uczciwego pracodawcy dla tego większość petentów WSC myśli iż to jest skutkiem korupcji. Większe firmy zatrudniają specjalną osobę która z tym systemem walczy. Mali przedsiębiorcy zatrudniają nielegalnie nie z powodu tego, że nie chcą płacić podatków, a z powodu skomplikowanego procederu załatwienia sprawy w urzędzie Wojewody. Mam do czynienia z kilkoma małymi pracodawcami na działalności gospodarcej, których musiałem przez wiele miesięcy namawiać żeby przyjęli swego pracownika (mego klienta) legalnie do pracy. Jeśli widzielibyście państwo, ile obywateli Tadżykistanu teraz nielegalnie pracuje w przetwórniach mięsa słynnych brandów to zrezygnowalibyście z kupna polskich wyrobów. Bo nielegalne zatrudnienie w przetwórni mięsa równa się z brakiem książeczki sanepidu…
Śmiało można powiedzieć, że WSC Województwa Mazowieckiego działają na szkodę polskiej gospodarki., ponieważ utrudnianie życia pracodawcom zmniejsza ilość legalnie zatrudnionych płatników podatków. Oprócz tego uczciwi pracodawcy, którzy zatrudniają wyłącznie legalnie muszą czekać na załatwienie dokumentów pracownika miesiąc czy dwa, a w niektórych przypadkach i pól roku, a ten pracownik potrzebny jest na już. Przytoczę teraz jedną z historii, która mi się przydarzyła. Spóźniłem się na złożenie wniosku w delegaturze w Radomiu o 50 minut. Jechałem z Warszawy z tym jednym wnioskiem 100 kilometrów. Stanąłem w korku, cóż zdarza się. A urzędnicy co? Bezlitośnie odmówili przyjęcia wniosku i wystawili wezwanie, przekazując sprawę do Warszawy. Mieli możliwość wydania zezwolenia tego dnia, jednak z niej nie skorzystali. Skutkiem tego wydarzenia było upłynięcie terminu na złożenie wniosku o wizę w polskim Konsulacie w Ukrainie, a oczekiwany pracownik nie dotarł w ustalonym terminie do pracodawcy. Na dodatek ów wzspomniany pracownik ma żonę, która niestety jest chora i musi brać regularnie chemię, a rodzina wydaje dużo pieniędzy na leczenie. Zezwolenie na pracę załatwione w terminie dałoby możliwość tej rodzinie zgromadzić wystarczającą sumę na kurację, jednak bezlitosna decyzja urzędniczki w Radomiu zmieniła obrót sprawy. W Warszawie to zezwolenie miało być wydane w ciągu miesiąca od momentu uzupełnienia dokumentów. Jak teraz wygląda sprawa? Dokumenty zostały uzupełnione 22 sierpnia. Jednak na razie nie ma ani zezwolenia ani informacji kiedy ono będzie gotowe.
Odpowiedzi przez formularz kontaktowy też nikt nie udzielił. Tak to działa w WSC w Warszawie. To system, a nie udzielny przypadek.
Kolejny problem – zezwolenia na pobyt z dostępem do rynku pracy. Obecnie standardowy czas oczekiwania na kartę pobytu w Urzędzie Mazowieckim wynosi 9 miesięcy. Osoba legalnie pracuje, dostarczyła wszystkie dokumenty i będzie czekała 9 miesięcy – nie mniej. Dlaczego? Nie ma odpowiedzi. Czasami giną pisma od WSC na Poczcie Polskiej, a na stronie internetowej przeglądu statusu sprawy nie ma żadnych zmian. Pewnego dnia nagle przychodzi pismo, iż cudzoziemiec nie odebrał w terminie na poczcie wezwania, nie uzupełnił braków, a wniosek pozostawiono bez rozpoznania i w takim razie cudzoziemiec musi wyjechać. Poczta Polska twierdzi, że dla tego cudzoziemca żadnego pisma nie było. Tak Poczta Polska decyduje o pobycie czasowym cudzoziemca, który ma pracę u polskiego pracodawcy, mieszkanie, płaci podatki, jednak musi wyjechać, bo pismo zaginęło.
Teraz przytoczę następną sprawę, która udowodnia iż WSC namnaża osoby pracujące nielegalnie. Dużo obywateli Tadżykistanu przybywa do Polski na krótkich, litewskich wizach Schengen. Przybywają do kraju, po czym idą do nielegalnej pracy, ponieważ obecnie jest tak, że jeśli ktoś wjeżdża na wspomnianej wizie i podejmuje pracę to jest to niezgodnie z ustawą, więc w decyzji o pobyt czasowy będzie odmowa. Dlaczego oni przybywają na wizach Schengen? Ponieważ Konsul RP w Uzbekistanie (tam właśnie muszą ubiegać się o wizę ) ciągle odmawia wiz ludziom z zezwoleniami na pracę typu A. Zapytałem w Konsulacie dlaczego? Przecież my mamy duże zapotrzebowanie na pracowników, próbujemy znaleźć ich i zatrudnić według polskiego prawa, nie kombinując. Dlaczego nam przeszkadzacie? Odpowiedz brzmi „ponieważ taka jest polityka MSZ, ułatwienia reżimu wizowego dla obywateli Tadżykistanu nie ma”. Jeśli nie ma, to dlaczego tak dużo Tadżyków pracuje w Polsce nielegalnie? Jaki jest sens w tym żeby nadal trzymać takiego Konsula na stanowisku? Jednemu z zatrudnionych u nas już obywateli Tadżykistanu Konsul powiedział: “Wiem, iż Tadżycy w Polsce mieszkają pod mostami”. Odpowiem na to, iż chętnie wezmę do pracy wszystkich spod mostów, uprzejmie proszę tylko pokazać mi gdzie ten most się znajduje?
Jeszcze trudniejsza jest sytuacja z obywatelami Indii i Bangladeszu. Żeby przyjechać do pracy w Polsce teraz obywatele Indii muszą zapłacić jakiemuś ekskluzywnemu pośrednikowi 20 tysięcy złotych za wizę studencką. W firmie, z którą współpracuje, pracuje co najmniej 40 „studentów” z Indii. Wszyscy mają legitymację studencką, jednak przez cały tydzień pracują na fabryce stendów reklamowych. Nie wiem, kiedy mają czas na studia. Teraz z 50 zezwoleń na pracę dla obywateli Indii lub Bangladeszu zrealizowano w Konsulacie w Deli tylko 3. Reszta to odmowy lub oczekiwanie w pół rocznej kolejce do złożenia wniosku. W takim razie jak załatwię zezwolenie na pracę w listopadzie to mogę oczekiwać na pracownika z Indii nie wcześniej niż w maju. I to tylko w przypadku kiedy obywatel Indii lub Bangladeszu przejdzie wszystkie koła korupcji wokół polskiej konsulaty. Z tego co wiem, przesłuchania z osobami ubiegającymi się o wizę przeprowadzają obywatele Indii, zatrudnieni przez polski Konsulat. To właśnie oni przygotowują do podpisu decyzję. Z tego co wiem pozytywna decyzja zależy od wysokości łapówki, innego wyjaśnienia nie ma. Jaka to by była utopia, gdyby konsulat napisał odpowiedz choćby na jedno pismo w tamtej sprawie. Pismo do MSZ na temat korupcji w konsulacie w Deli również nie dało rezultatu.
Tymczasem napięcie na polskim rynku pracy rośnie. Pracownicy ciągle są poszukiwani.
Próbujemy znaleźć osoby pracujące na czarno w Polsce i skłonić do zatrudnienia legalnie. Nie jest to łatwe, jednak zawsze coś znaczy. Tutaj na przeszkodzie ponownie staje WSC, który odmawia pobytu czasowego ludziom, którzy przybyli na wizie Schengen i podjęli pracę. Bo według przepisów nie można samodzielnie zmieniać tytułu pobytu.
W takim przypadku osoby pracujące nielegalnie, nadal będą pracowały nielegalnie, a my nadal będziemy szukali legalnych pracowników bez skutku, w przypadku jak WSC nic nie zmieni w swoich działaniach. Pracę WSC świetnie określa powiedzenie „urzędniku nie chodzi o załatwienie sprawy tylko o zaliczenie dupogodzin”. Przepraszam za użyte wyrażenie ale przepisy w rękach ludzi bez mózgu to jest straszna rzecz…
Kolejny problem cudzoziemców, o którym milczą media, i który od lat nie ma rozwiązania to zgłoszenie po skończeniu wizy, do wstawienia stempla o złożonym wniosku o pobyt. Urzędy dzielnic w Warszawie nie meldują cudzoziemców bez wizy lub bez pieczątki w paszporcie. Co wtedy? Сudzoziemiec ma obowiązek zameldowania się w miejscu zamieszkania. Jednak, jak złożył wniosku przez kancelarie i skończyła mu się wiza – nie zdąży w Warszawie spełnić tego obowiązku, ponieważ dla pracowników urzędów dzielnic potwierdzeniem legalnego pobytu jest albo wiza, albo pieczątka w paszporcie albo inny dokument pobytowy. Osoba, która złożyła wniosek przez kancelarię, pieczątkę do paszportu dostanie nie wcześniej niż za cztery miesiące, ale to dla pracownika urzędu nie jest argument. Nawet zaświadczenie z urzędu wojewódzkiego nie będzie potwierdzeniem legalności pobytu. A jeśli chodzi o dziecko, które nie ma numeru PESEL to wtedy nie da rady załatwić miejsca w żłobku, tak naprawdę to nic nie da rady załatwić. A jak ten problem rozwiązać to nikt nie wie ani w WSC ani w urzędach dzielnic. I nikt nie spieszy się, żeby coś z tym zrobić. Z tego wynikają inne niepotrzebne problemy.
I ostatnie zdanie w sprawie cudzoziemców i mediów. Kiedy słyszę wywiady urzędników lub wypowiedzi ekspertów na temat cudzoziemców w Polsce – chcę mi się tylko śmiać. Zawsze jest to bardzo naiwne, dalekie od rzeczywistości, a opinie wydawane są bez wiedzy o faktach. Na przykład śmieszne jest oświadczenie kolejnych premierów Kopacz, Szydo, a teraz Morawieckiego o ilości Ukraińców pracujących w Polsce. Oni liczą wydane zezwolenia oraz oświadczenia o powierzeniu wykonywania pracy lub wydane wizy pracownicze i myślą że to w sumie jest ilość pracowników.
Niech pojadą do Włoch i popytają w miastach typu Pawii, ile Ukraińców przebywa tam, mając polskie wizy, w większości już nieważnych. Karabinierzy o wszystkim wiedzą, jednak nie mają do nich pretenzij zanim coś nie na rarzrabiają.