Jak mi się wydaje, pociąg został wymysłony dla tego, żeby ludzie mogli się między sobą komunikować. Dogodnie usiądłszy w przedziale naprzeciwko swego sąsiada albo sąsiadki (przecie w pociągu, w odróżnieniu od hotelu, nie pytają, czy chcę się innemu człowieku podróżować w twoim towarzystwie? I to właśnie jest dobrą stroną, bo sprzyja komunikacji całkowicie różnych ludzi, które za innej sytuacji nidgy by się nie spotkali i nie mieli by pojęcia o istnieniu jeden drugiego). Siędząc przy szklaneczce herbaty w markowych szklaneczkach kolei państwowych, nie pozostaje innego wyjścia, jak zagadnąc sąsiada z przydziału. Czasem taka rozmowa przeciąga się do póżniej nocy. Wypita nie jedna szklanka herbaty, już wszyscy obok śpią, a wy obaj dalej toczycie dyskusję, wzajemnie przekonujecie siebie w czymś z wyglądem, jakby każdego z was wcale nie obchodzą szanse na własne zwycięstwo, tylko po prostu z kurtuazji ciągnięcie rozmowę. Tylko węwnątrz tak wiele ważnych słów, które musicie powiedżeć niezwłocznie, natychmiast. Ale przedtem musicie wysłuchać rozmowcę…Bo gdy mówią od razu dwoje – to już kłótnia, ale nie rozmowa. Coś takiego w pociągu Warszawa – Kijów? Jakoś nie wypada… Jarosław, w towarzystwie którego tego razu jechałem w pociągu Warszawa – Kijów, kiedyś mieszkał na stale w Kijowie. Uważa siebie za rodowitego kijowiaka. Jednak z jakiegoś powodu posługiwał się językiem rosyjskim. Jechał odwiedzić matkę. Sam już 15 lat mieszka w Warszawie – odkąd poznał pewną bardzo uroczą warszawiankę… W skutku otrzymał żonę – Polkę. A w dokładkę teściową, również Polkę. Od niej dowiedział się, że najgorszym dla Polaka jest Ukrainiec. Ma wrażenie, że Polacy nienawidzą Ukraińców oraz ma do tego masę przykładów. Dziwił się, że za miesiąc przebywania w Warszawie ani razu nie spotkałem się z czymś podobnym. Więcej – zauważyłem wyjątkową przyjażń Polaków do wszystkich, kto się zwraca do nich o pomóc. Również niezwykłą u Słowian tolerancję wobec innych kultur oraz języków. Zauważyłem rozpowszechnioną znajomość języków obcych oraz powszechną znajomość polskiego wśród cudzoziemców. Ciekawie jest usłyszeć od Afrykańczyka, sprzedającego kebaby – „Co dla pana?”, „Powodzenia” czy coś w tym rodzaju. Jarosław, mieszkający w Warszawie przez 15 lat, jest rozczarowany w Polsce oraz Polakach do tego stopnia, że ciężko mu utrzymać to przy sobie. Mu się wydaje, że jedzenie w Polsce znacznie gorsze, aniżeli w Ukrainie (mi się z powrotem wydaje, że tutaj wszystko bardziej jakościowe), że system edukacji znacznie gorszy, że jego córka mało co wie i nie chcę się uczyć. Nie przekonuje go ten fakt, że młodzi ludzie z Ukrainy masowo zjeżdzają do Polski na studia, bo to prawdziwa szansa. Usłyszałem standardowy zestaw rosyjskich horrorów o Europie – pedofile, kryzys, wszystko się wali, a co jeszcze się nie zawaliło, wykupione przez Amerykanów. I tylko Rosja wszystkich zbawi… Bo tylko ona mą potęge przeciwdzałać korporacjom, sterującym światem. A korporacjami rządzą Soros, Rotszyldowie oraz Rockfellerzy. A Polska dzisiaj, według Jarosława, nie produkuje nic. Uważa, że dzisiaj to jest jeden wielki hipermarket, gdzie się sprzegaje rupięcie, odrzucony wcześniej przez Niemców oraz Francuzów. Były kijowiak Jarosław wciąż czuje nostalgię po Kijowu własnego dzieciństwa oraz uważa, że dzisiaj jest wypełniony po brzegi wieśniakami, które wszystko niszczą. Przykład „przyjeżdzych wieśniaków”, mieszkających w moim bloku, go nie przekonuje. Uważa, że państwo musi pilnować wszystkigo i opiekować się każdym, a nie sami mieszkańcy muszą się zamartwiać organizacją spółki mieszkańców czy czymś takim. „Takie państwo zniszczyli” – biadoli on oraz zachwala Łukasznkę, Kaddafiego, Putina i twierdzi, że wojnę na Donbasie rozpętali Amerykanie, a Rosjanami tam i nie pachnie. Zgadza się z nim w wielu kwestiach nasz trzeci towarzysz podróży, Ołeksandr. W zeszłym roku pracował w posiadłości byłego prokuratora generalnego Ukrainy Pszonki. Był oburzony, że taki ladny dom byłego prokuratora został obrabowany, rozbite stoły pracy ręcznej, uszkodzone przepiękne obrazy oraz pożłacane ściany, załatwione naturalne potrzeby do środka drogich prokuratorskich waz. Nawiązując do tego, cytował bohatera Bułhakowa profesora Preobrażeńskiego, mówił coś o nierządzie w głowach… O biadach rewolucji. Ale Polska mu się spodobała. Nie prokuratorska posiadłość, ale kuchnia nadbałtyckiego hotelu o czterech gwiazdach była jego miejscem pracy przez tegoroczny sezon. Wraca do Kijowa z myślą o tym, żeby jeszcze raz wrócic do Polski, bo ma tyle kredytów, że nie w stanie ich spłacić. Wracając do Jarosława, mogę powiedżeć, że zestaw hego myśli śmiało można skonfrontować z nowościami dowolnego rosyjskiego programu telewizji, który specjalizuje się w propagandzie. – Gdzie Polska, a gdzie rosyjska telewizja? – pada oczywiste pytanie. Również tak pomyślałem. I ta myśl była traktowana poważnie do dnia wczorajszego. Jechał polskim pociągiem z Rzeszówa do Warszawy. Na ten raz moim rozmowcą był siedemdzięsiecioletni krewki dziadek. Polak, który chyba nienawidzi wszystkiego we współczesnej Polsce. – pociągi Pendolino zostały zakupione ku szkodze polskiemu producentowi pociągów – podatki drogowe zniszczyli mały biznes – emerytura żadna – dziecko nie ma pracy – drugie dziecko pracuje 12 godzin na dobę i nie utrzymuje kontaktu z rodziną A jeszsze jest przekonany, że Polską rządzą Polacy z podwójnym obywatelstwem – polskim oraz Izraela, Walęsa tak naprawdę jest Zydem oraz agent Mossadu. Ten dziadek również uważa, że Hitler calkiem poprawnie rozwiązywał kwestię żydowską i w rzeczywistości próbował zmusić Zydów do pracy. Jak wcześnie Jarosław, pan Roman doradził mi przeczytanie księgi Hitlera „ „Mein Kampf”, żeby mogłem zrozumieć sedno wszystkich problemów świata. Nie zwróciłbym szczególnej uwagi na to ostatnie, gdyby dzień przedtem jeszcze jeden Polak – mój młody sąsiad Tomasz nie powtórzył tej samej rady. On w ogóle uważa powodem zakazu na „Mein Kampf” w Polsce to, że w tej książce jest napisana prawda. Oprócz tej kolekcji haseł propagandowych, usłyszałem śliwie to samo, co swego czasu słyszałem od Jarosława. Z tą tylko różnicą, że Jarosław mówił to w języku rosyjskim, a pan Roman, Polak z województwa Małopolskiego – w języku polskim. Z tego wszystkiego prosi się założenie, że FSB w Polsce pracuje. I to dość owocnie. Liberalne europejskie prawo w zakresie mediów daje możliwość prania móżgów Europejczykom. W pewnym czasie możemy się doczekać żniw z tego zasiewu. Mam nadzieję, że nie tak krwawych, jak w Ukrainie.